Wywiad z Waldemarem Jochaniakiem – opiekunem sierpnia w firmie Aktivmed

Aktivmed: Panie Waldemarze, zwykle na początku każdego wywiadu pytam kandydatów o to, jak zaczęli pracę w opiece. U Pana rozpocznę jednak od czegoś innego… Czy pamięta Pan konkurs na naszym fanpejdżu w grudniu, w którym brał Pan udział? Właśnie wtedy napisała do nas pana znajoma. Jeśli Pan pozwoli, przeczytam Panu całą tę wypowiedź.
Pan Waldemar: Tak, bardzo proszę.

Aktivmed: „Znam Waldka od dzieciństwa. Wiele poświęcił dla rodziny. Zawsze pomagał innym. Osobiście wieszał mi bułki na klamce, kiedy jeszcze pracował w piekarni. Opiekował się rodzicami do śmierci. Ma wspaniałe siostry i żyje w zgodzie z rodziną. Ale nie pomyślałam że my nie dajemy mu nic od siebie, że może mu właśnie zależy na takim małym sukcesie jak wygrana. Jeśli coś głupiego zrobiłam to przepraszam, dziękuję za zrozumienie, gorąco pozdrawiam”. Panie Waldemarze, ja nie ukrywam, że wzruszyła mnie ta spontaniczna wypowiedź pani Hanny i utwierdziła w przekonaniu, że jest Pan wspaniałym człowiekiem. Wcześniej słyszałam od koordynatorek, że jest Pan też takim opiekunem z sercem, bardzo empatycznym panem. Czy mógłby Pan przybliżyć mi nieco wydarzeń ze swojej przeszłości, o których wspomniała pani Hania? Bo – jak się domyślam – te sytuacji ukształtowały Pana charakter i sprawiały, że jest Pan dziś tym, kim jest. Co Pan robił przed rozpoczęciem pracy w opiece?
Pan Waldemar: Wcześniej pracowałem w Polsce w piekarni. Pracowałem też w szpitalu jako sanitariusz gdy odrabiałem służbę wojskową. Pomagałem ludziom, jak to pani Hania pisze. Myślałem też o wyjeździe za granicę, ale opiekowałem się moimi rodzicami, więc było to niemożliwe. Jednak po śmierci rodziców postanowiłem realizować swoje marzenia i spróbować sowich sił w opiece. Nie miałem doświadczenia, szkoły, kursów żadnych nie zrobiłem w tym kierunku. Jako opiekun miałem doświadczenie jedynie pracując w szpitalu i przy rodzicach.

Aktivmed: Czy długo pan pracował jako sanitariusz?
Pan Waldemar: Jako sanitariusz pracowałem jakieś 15 miesięcy. Roznosiłem leki, rozwoziłem pacjentów na opatrunki, przywoziłem leki do apteki i na oddział, przygotowywałem łóżka dla pacjentów, myłem ich, sprzątałem.
      

Aktivmed: To było na długo przed tym, zanim zaczął pan pracować w opiece?
Pan Waldemar: Tak, to był 89, 88 rok.
      
Aktivmed: A jako długo opiekował się pan swoimi rodzicami?
Pan Waldemar: Moimi rodzicami opiekowałem się 4 lata. Z nimi mieszkałem i – chociaż mam liczne rodzeństwo – nie mogłem ich tak zostawić po prostu. Przyzwyczaili się do mnie.
      
Aktivmed: Mówił Pan, że po śmierci rodziców postanowił realizować swoje marzenia związane z pracą za granicą jako opiekun.
Pan Waldemar: Tak, to były moje marzenia od początku. Swoim rodzicom mówiłem, że jak kiedyś ich braknie, to ja będę się starał jechać do pracy do Niemiec. Chociaż nie znam niemieckiego, to się odważę i pojadę opiekować tymi ludźmi.

Aktivmed: A skąd właśnie u pana taka chęć do opieki nad potrzebującymi, starszymi?
Pan Waldemar: (śmiech) Bo po prostu ja to lubię wykonywać.

Aktivmed: Skąd się pan dowiedział, że jest taka możliwość, żeby wyjechać do Niemiec do pracy w opiece?
Pan Waldemar: W Internecie czytałem, gazety czytałem, w telewizji mówili…

Aktivmed: Ile łącznie ma pan lat doświadczenia jako opiekun?
Pan Waldemar: 6 lat pracuję jako opiekun, moja mam właśnie zmarła w kwietniu było 7 lat, a ja po roku właśnie wyjechałem do pracy.

Aktivmed: A może Pan opowiedzieć, jak w ogóle zaczął pracować z osobami starszymi w Niemczech? Jak to było, do jakiej opieki pan wyjechał, czy to było prywatnie czy przez firmę?
Pan Waldemar: Przez firmę jechałem pierwszy raz. Do Kempten. Tam byłem u takiego pana, który miał bakterię żołądkową, sam się zatruł. Oprócz tego była demencja, on chorował na Alzheimera. Pracowałem tam 6-7 tygodni, ale podopieczny zmarł. Rodzina była tam bardzo miła – pan miał 3 synów, zresztą bardzo miłych. Po śmierci podopiecznego zabrali mnie jeszcze na wycieczkę w Alpy.

Aktivmed: Jak na pierwsze zlecenie w opiece to chyba nie było łatwe miejsce…
Pan Waldemar:Była demencja i Alzheimer, ale Pan był leżący, nigdzie nie uciekał. Jakoś sobie radziłem.

Aktivmed: Jak wspomina Pan inne zlecenia, jeszcze zanim zaczął pan pracować w naszej firmie?
Pan Waldemar: Później pamiętam kilka miejscowości w których byłem. Kolejne zlecenie było u pana, który chodził do tyłu jak rak – musiałem razem z nim wykonywać takie spacery do tyłu. Też miał demencję, cukrzycę, problemy krążeniowe. Tam też fajna rodzina.
Później zmieniłem firmę, bo koleżanka mi poleciła – zaoferowali większe pieniądze po prostu. Pojechałem do Hanoweru i tam się opiekowałem panią. Tam była też demencja, Alzheimer, pani nie chodziła, musiałem ją karmić.

Aktivmed: Jak Pan tak opowiada, to tak właśnie jakby to było fajne zlecenie, choć pewnie nie było takie łatwe…
Pan Waldemar: Nie, nie to było takie łatwe – ciężko z ubieraniem, ciężko z karmieniem, dawanie picia na przykład, tam trzeba było zapisywać, ile pani wypiła. Picie musiało być zagęszczone, bo się krztusiła…
      
Aktivmed: A ile pan był na tym zleceniu a Hanowerze?
Pan Waldemar: Dwa miesiące byłem w Hanowerze, zmienniczka przyjechała, a ja już pojechałem gdzieś indziej bo tam lepsza praca była. W Duisburgu pracowałem też u pana leżącego i tam byłem 7 miesięcy. Obok mieszkał syn z synową, bardzo mili byli, np. na zakupach miałem własny koszyk i tam wkładałem swoje własne zakupy co chciałem, a oni płacili.
Potem miałem zaplanowany urlop 2 miesiące, ale firma odezwała się do mnie po 4 tygodniach. Okazało się, ze zmiennik, który tam pojechał, pił alkohol. Synowa oddała dziadka na 2 tygodnie do heimu, a ja po 6 tygodniach w Polsce wróciłem na to zlecenie. Z tym panem byłem jeszcze 3 miesiące. Podopieczny dostał zapalenia płuc, wody w płucach dostał i poszedł do szpitala. W szpitalu był 2 tygodnie i zmarł w tym szpitalu. Rodzina powiedziała, żebym nie jechał od razu do domu, tylko został w Niemczech, no i ta rodzina zapłaciła mi za miesiąc pobytu jeszcze. Nie robiłem nic, ale ta synowa właśnie powiedziała, że mam zostać i mi pensje dadzą i mam nie zjeżdżać do domu. No i tak było, zostałem, a po miesiącu zjechałem. W sumie tam byłem 4 miesiące, 3 miesiące z dziadkiem – tym panem co pracowałem, a miesiąc właśnie miałem taki urlop w Niemczech. Jeszcze ta pani mi dała premię. Dała mi całą wypłatę i jeszcze premię za opiekę.

Aktivmed: To takie bardzo miłe, takie docenienie Pana pracy.
Pan Waldemar: Tak, bardzo miłe.
Później pojechałem do domu na urlop. A potem do Balingen. Byłem u pana, który chodził, spacerował sobie, miał demencję. Tam byłem 5 miesięcy. I na Gwiazdkę zjechałem do domu. Ten pan miał córkę i  zanim ja pojechałem do niego do pracy, to rok wcześniej zmarł mu syn. I ten podopieczny traktował mnie jak swojego syna. Mój zmienni przyjechał 22 grudnia, a ten pan 25 grudnia już nie wstał z łóżka.  Jego córka mi pisała, że on się po prostu załamał. I dwa tygodnie nie minęły, a ten pan zmarł. Z ta córką jestem w stałym kontakcie – czasem odwiedza mnie nawet, jak jestem na zleceniu w Niemczech.
Po świętach pojechałem do Stetten do księdza. Ksiądz po 2 tygodniach dostał wylewu i trafił do szpitala, gdzie zmarł. U jego siostry, z którą mieszkał, byłem jeszcze trzy miesiące. Ona chciała, abym tam pracował, ale miała za niską emeryturę i nie było jej stać, aby zapłacić za firmę.
Potem pojechałem do Ostdorf  i byłem u pana z agresywną demencją. Miał 4 synów i 2 córki. Trzeba było mieć dużo cierpliwości do tego podopiecznego, ale poradziłem sobie. Byłem u niego 4 miesiące – on zmarł. Udusił się flegmą. Zostałem jeszcze na miesiąc urlopu, bo zaczęła się korona i żeby nie zjeżdżać do domu i nie przebywać kwarantanny rodzina zaproponowała takie rozwiązanie. Więc czekałem, aż firma znajdzie mi inną sztelę. Byłem wtedy na wyjeździe z trzecią już firmą.
Później pojechałem do Seedorf – tam pojechałem do młodego pana 52 lata, gdzie byłem 2,5 miesiąca.
Potem znów powrotem pojechałem do Ostdorf, również do pana z demencją. Jego córki mieszkały w Ameryce i Włoszech. Pan siedział na wózku, postępowała u niego demencja, w związku z czym ostatecznie córki umieściły ojca w heimie. Kolejny wyjazd był już z Aktivmed.

Aktivmed: Zanim rozpoczął Pan pracę w Aktivmed, to był wcześniej w 3 różnych firmach. Chciałam zapytać, dlaczego Pan zmieniał te firmy, czy nie było w agencjach ofert dla mężczyzny, czy chodziło o coś innego?
Pan Waldemar: Nie, nie. Były oferty, tylko chodziło o składki emerytalne. Chodziło mi o ten ZUS. Bo co z tego, że ja zarobię 1700 albo 1800 euro, a składka jest odprowadzana od najniższej krajowej i nic z tego nie ma. I chodziło mi o te składki właśnie.

Aktivmed: Jak trafił Pan do Aktivmed? Czym kierował się Pan przy wyborze firmy?
Pan Waldemar: Koleżanka mi poleciła , że jest taka firma. Spróbowałem, zadzwoniłem do firmy i tak się zaczęło.

Aktivmed: Jak wspomina Pan swoje – jak już się zresztą dowiedziałam, bardzo długie zlecenie – z naszą firmą? Słyszałam, że nie było tam łatwo…
Pan Waldemar: Tam było bardzo ciężkie zlecenie, trzeba było wstawać 3-4 razy w nocy, chociaż nie powiem – żona też wstawała. Ciężko było z jedzeniem, samo jedzenie z proszku… Wytrzymałem tam 8 miesięcy i udało mi się to tylko dlatego, bo miałem kontakt z moją rodziną. Chociaż ta żona podopiecznego nie była zadowolona z tego, że ja rozmawiałem ze swoją rodziną, chociaż miałem wtedy czas wolny.

Aktivmed: Z jakimi  przypadkami do tej pory Pan pracował?
Pan Waldemar: Demencja, osoby leżące, Alzheimer, sprawy krążeniowe, cukrzyca, sonda PEG.

Aktivmed: Jak Pan wspomina te zlecenia, na których Pan dotychczas był? Które były najtrudniejsze?
Pan Waldemar: Najtrudniejsze zlecenia były dla mnie z Alzheimerem. Zwłaszcza to zlecenie do pani z Alzheimerem, który objawiał się u niej skurczami. Utrudniały karmienie, ubieranie… DO tego dochodzi jeszcze skrępowanie, bo musiałem zajmować się higieną tej pani. Wolę jednak jeździć do mężczyzn.

Aktivmed: Wspominał pan, że na początku nie znał Pan wcale niemieckiego. Obecnie jest to język komunikatywny. Jak Pan się uczył języka?
Pan Waldemar: Na początku potrafiłem powiedzieć jedynie „dzień dobry”. Jak już wyjechałem na pierwsze zlecenie, to koleżanka mnie uczyła. Oprócz tego śledziłem lekcje Aktivmed na Youtube. Dużo też dały mi wyjazdy. Dziś ten język nie jest jakiś bardzo mocny, ale dogaduję się.

Aktivmed: Jak spędza Pan wolny czas na zleceniu i w domu?
Pan Waldemar: Lubię oglądać filmy, spacery. Rozmawiam przez messengera z rodziną, ze znajomymi. Jeśli są znajomi w pobliżu, to chodzę do restauracji, na kawę itp.

Aktivmed: Z rozmów z Panem i z Panią Zuzą, która jest obecnie Pana koordynatorką, wynika, że Pan lubi jeździć na długie zlecenia.
Pan Waldemar: Tak.

Aktivmed: A właściwie dlaczego pan woli jechać na 6-7 miesięcy, a nie na te powiedzmy 6 tygodni?
Pan Waldemar: Ja nie lubię takich podróży, jak jedzie się na przykład 1000 kilometrów, to tak długo. Zresztą lubię długie zlecenia z jeszcze jednego powodu – bo jak jedziesz na 6 tygodni, a potem przyjeżdżasz do Polski, to te pieniążki zaraz stracisz, a tak jakieś pieniądze można sobie odłożyć.

Aktivmed: A jak pan znosi rozłąkę z rodziną?
Pan Waldemar: Bardzo ciężko jest.

Aktivmed: Jakie cechy uważa Pan za najważniejsze u opiekuna osób starszych? Już Pan trochę powiedział o empatii…. Czy każdy nadaje się do tej pracy?
Pan Waldemar: Według mnie nie każdy. Opiekun musi mieć serce, ciepło do podopiecznego lub podopiecznej. A jest dużo takich ludzi, którzy jadą po prostu zarobić pieniądze. A jeszcze czasem jadą, jak wypite mają, to już całkiem.  To jest człowiek nieodpowiedzialny, jedzie do obcego państwa i zamiast się opiekować, to robi sobie jeszcze większe problemy.
 
Aktivmed: Jakie widzi Pan wady i zalety tego zawodu?
Pan Waldemar: Fajne jest to, że mogę pomóc osobom niesamodzielnym, że mogę pomóc uśmiechnąć się podopiecznym. Jest mi żal tych ludzi, którzy są schorowani i tak zniedołężniali. Rozłąka z rodziną jest najtrudniejsza. Jednak bardzo lubię tę pracę.

Aktivmed: Stosunkowo niewielu mężczyzn pracuje w opiece. Jak Pan myśli, dlaczego? Czy jest miejsce dla mężczyzn w branży opiekuńczej?
Pan Waldemar: Mi się wydaje, że panowie się raczej nie nadają do tej pracy. Ja np. lubię się opiekować osobami starszymi. Wczoraj np. gościa zgarnąłem z ulicy, z Mołdawii, dopadła go rwa kulszowa. Zabrałem go do samochodu, zawiozłem go do lekarza, potem odwiozłem do domu. Wiele osób przechodzi obok takich ludzi obojętnie. Chociaż ja osobiście nie zauważyłem tego, żeby rodziny niemiecki preferowały opiekunki. Nigdy nie dostałem takich sygnałów, aby rodzina była ze mnie niezadowolona i wolała panią w moje miejsce.

Aktivmed: Jakiej rady udzieliłaby Pani osobie, która zastanawia się, czy rozpocząć pracę w opiece?
Pan Waldemar: Żeby jechać do takiej pracy do opieki to trzeba lubić to robić. Nie to, że jedzie do pracy dla pieniędzy. Musisz kochać tą pracę. Bo wielu opiekunów ma klapki na oczach, przyjeżdżają, robią tylko to, co mają zapisane, wcale nie chcą pomóc tym osobom, tylko zrobić swoje i mieć spokój. A w tej pracy jest tak, że trzeba umieć wesprzeć taką osobę, uśmiechnąć się.

Aktivmed: Bardzo dziękujemy za rozmowę!

Pan Waldemar: Ja również dziękuję.

Leave your comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *