Wywiad z Celiną Nykiel – opiekunką lipca w Aktivmed24

Z jakimi  przypadkami do tej pory Pani pracowała?

Miałam różne przypadki – przede wszystkim miałam demencje, miałam podopiecznych na wózku, podopieczną z maseczką tlenową. Miałam też jedną ofertę, gdzie byłam na opiece paliatywnej – miałam tam dużą pomoc ze strony niemieckich służb oraz od pani doktor mojej podopiecznej. Miałam prywatny telefon do lekarki, mogłam się z nią bezpośrednio kontaktować, gdy miałam jakiś problem. Bardzo miło wspominam współpracę z tymi służbami.

 

Jak Pani wspomina te zlecenia na których pani dotychczas była?
Ogólnie powiem, ze miałam do tej pory dobre zlecenia i nie mam na co narzekać. Mam z nich niezłe referencje i zdobyłam duże doświadczenie. Pierwsze zlecenie wspominam najmilej, bo dużo się nauczyłam. Tam miałam takie szczęście, że tam rodzina wynajęła prywatną pielęgniarkę, która kąpała tą babcię raz w tygodniu. Pokazała mi, jak wykonać transfer, jak pielęgnować ciało. Ona wpłynęła na to, jaką obecnie jestem opiekunką. Była to pani kierująca pracą pielęgniarek w Monachium i była bardzo wymagająca względem mnie. Na początku byłam bardzo zła na nią, ale później zobaczyłam, że na wymagała ode mnie, ale też wymagała dużo od siebie, np. bardzo dokładnie np. kąpała podopieczną, potem przywiązywała jeszcze dużą wagę do tego, aby po sobie zostawić porządek. Zrozumiała, że ona chce mnie po prostu bardzo dużo nauczyć. Po takiej szkole przenoszenie, pielęgnacja, kąpiel – to już było dla mnie proste.

 

Które były najtrudniejsze? Słyszałam, że na jednym zleceniu nie została Pani zaakceptowana przez podopieczną… Jak Pani to odebrała?
To było dla mnie przeżycie, ponieważ na pozostałych byłam zaakceptowana (śmiech). Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale z perspektywy czasu uważam, że stało się dobrze, bo później trafiłam lepiej. Wydaje mi się że mogło tak być, bo do profilu wysłałam zdjęcie zrobione w okularach, a potem pojechałam bez nich i babcia zaczęła dopytywać, czy to ta sama opiekunka, dlaczego jestem bez okularów. Ja uważam, że dla osób starszych takie detale mają znaczenie i przywiązują dużą wagę do szczegółów.

 

Czy przywiązuje się Pani do podopiecznych? Wiem, że Pani ostatni podopieczny nagle zmarł… Jak poradziła sobie Pani z tą sytuacją?
Ja się bardzo przywiązuje do moich podopiecznych jak są fajni. Dla mnie ważna jest atmosfera na miejscu, jaka jest rodzina, jaka podopieczna – przywiązuje się do nich. Miałam taką jedną panią Helenę. Ona została w moim sercu, zawsze mi mówiła – „Celina, Ty mnie zawsze wspominaj”. I taka była z poczuciem humoru.

 

Czy jeszcze jakieś zlecenie, sytuacja, zapadła Pani w pamięć? Była ciekawa, śmieszna, straszna, a może nauczyła Pani czegoś ważnego? Pytam tu nie tylko o zlecenia w Aktivmed, ale o Pani doświadczenie w branży opiekuńczej.
Tam gdzie miałam tą opiekę paliatywną – tamta podopieczna zmarła przy mnie. Ta pani chorowała na raka, była bez jednej nogi. W wyniku udaru nie mogła mówić. Ja podjęłam się tego zlecenia pod warunkiem, że będę mieć wsparcie służb medycznych. Pani doktor udostępniła mi swój prywatny numer, żebym miała z nią kontakt nawet w nocy. Było to dla mnie ciężkie zlecenie, ale z drugiej strony – satysfakcjonujące. Służby medyczne narzekały na podopieczną, że ściąga pieluchomajtki, że je wyrzuca, ale ja złapałam z nią kontakt. Strasznie ją cieszyło to, że ją ładnie czesałam, a podopieczna miała bardzo długie włosy. Podopieczna bardzo mnie lubiła, czuła się bezpieczna, słuchała, co do niej mówię. To zlecenie traktowałam jako nawet nie pracę, tylko troszkę misję. Naprawdę. Wiedziałam, że to już koniec – chciałam, aby podopieczna umierała godnie, codziennie ją myłam, przebierałam, robiłam jej ładną fryzurę. Nawet opiekun, który znał język migowy mówił mi, że podopieczna jest bardzo zadowolona ze mnie. Byłam tam tylko jeden miesiąc. Podopieczna zmarła przy mnie.

 

Jak spędza Pani wolny czas na zleceniu?
Na zleceniu lubię zwiedzać, lubię chodzić po sklepach i zakupy – pozwala mi to odreagować stres. Lubię oglądać różne filmy: dokumentalne, wojenne, reportaże – jest to też dla mnie jakiś sposób, by na chwilę zapomnieć o pracy.

 

Pani Magda chwaliła Panią za perfekcyjną znajomość języka niemieckiego. Chciałam zapytać, gdzie nauczyła się go Pani tak dobrze? Jakich rad udzielałaby Pani innym opiekunom, którzy ciągle uczą się tego języka? Jak najskuteczniej się go uczyć, aby szybko opanować go w dobrym stopniu?
Czy perfekcyjny, to bym tego o sobie nie powiedziała (śmiech). Zaczęłam się go uczyć w szkole średniej, ale to było 26 lat temu. Gdy zrozumiałam, że muszę opanować ten język, aby zacząć wyjeżdżać do opieki do Niemiec, zaczęłam pobierać prywatne lekcje. Moja Pani, do której zaczęłam chodzić prywatnie jeszcze na pół roku przed pierwszymi wyjazdami, powiedziała mi: „Pani Celino,  trzeba kilkutorowo się uczyć: gramatyki, słówek, różnych ciekawostek…”. Wiedziałam, że żeby lepiej zarabiać, muszę nauczyć się języka. Ja po kilka godzin to wkuwałam. I jeszcze chodziłam do tej pani dwa razy w tygodniu – ona poustawiała mnie gramatycznie.

 

Jak było językowo na pierwszym zleceniu?
Na pierwszych zleceniach jakoś sobie radziłam – miałam jakieś takie obeznanie, o co ktoś mnie pyta czy ktoś coś mi oznajmia. Z tym, że nauczyć się języka, a osłuchanie się z językiem, akcentem, z  melodią języka, to zupełnie coś innego. Oswojenie się z tym zajęło mi to około tygodnia. Na miejscu też się uczyłam, poznawałam nowe słówka.

 

Jakie cechy uważa Pani za najważniejsze u opiekuna osób starszych?
Cierpliwość jest numerem jeden dla mnie, empatia też jest ważna, zrozumienie chorób. To jest trochę jak praca z dziećmi małymi.

 

Lubi Pani pracę opiekuna? Jakie widzi Pani blaski i cienie tego zawodu?
Bardzo lubię tę pracę. Czasem gdy dłużej siedzę w domu to mąż mówi, że mnie nosi i że już bym pewnie pojechała na jakieś zlecenie (śmiech). Kiedyś, gdy miałam wybierać szkołę, to chciałam iść do liceum medycznego, ale mama mi odradziła, że pielęgniarki ciężko mają. Widzę jednak, że lepiej sprawdziłabym się jako pielęgniarka, bo lubię pomagać, daje mi to przyjemność i satysfakcję. Myślę, że byłabym dobrą pielęgniarką dla dzieci i osób starszych, bo mam do nich taką cierpliwość.

 

Jak Pani znosi rozłąkę z rodziną?
Tęsknię, ale z drugiej strony technika umożliwia nam kontakt przez Skype, Messenger. Ja codziennie mam kontakt ze swoją rodziną, do męża czasem dzwonię i 3 razy dziennie (śmiech). Dla mnie bardzo ważna jest rodzina, ale też bardzo ważna jest dla mnie praca, bo bez pracy nie umiałabym żyć. Ważne są też dla mnie pieniądze, wiadomo, ale sama praca też dużo dla mnie znaczy.

 

Jakiej rady udzieliłaby Pani osobie, która zastanawia się, czy rozpocząć pracę w opiece?
Niech dużo się uczy – zwłaszcza na pierwszym zleceniu. I żeby zapamiętała sobie, ze nie ma nigdzie tak, jak pisze w jednej książce. Wszystko się zmienia dynamicznie – zmienia się stan podopiecznego, w dwa dni potrafi się zmienić stan podopiecznego, pojawia się inna choroba, dziś może być dobrze, a za tydzień podopieczny może mieć udar albo umrzeć, może z osoby mobilnej zmienić się w osobę leżącą. Ważna jest też rozmowa z rodziną niemiecką – trzeba już na początku porozmawiać z nią, wysłuchać jej. Dobry kontakt z rodziną i podopiecznym jest naprawdę ważny.

Leave your comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *