Kilka kroków do zdrowia – Po co zmieniać nawyki żywieniowe?

Mieszkałam z koleżanką w dwuosobowym pokoju. Trzy razy dziennie chodziłyśmy na posiłki. Tylko trzy? – pomyślicie. A my, siadając do stołu,czułyśmy się, jakby ktoś zaprosił nas na królewską ucztę.
Podawano po kilka surówek,każdy półmisek był przepięknie przybrany. Piłyśmy soki, uwieńczeniem posiłków były gotowane warzywa wnoszone w wazach. Uczestniczyłyśmy w wykładach dr Dąbrowskiej. Na pierwszym zapytała nas o to, co uważamy za największą truciznę, jaką przyswajamy z jedzeniem. Zapadła cisza. Kilka osób nieśmiało bąknęło, że może zawiera ją mięso. I wtedy dowiedzieliśmy się, że tym, co zatruwa nasz organizm, jest po prostu biały cukier.
Cukier. Jest wszędzie. Zdobądźcie się na wysiłek i poczytajcie na etykietach, co zawierają codziennie kupowane przez nas produkty. I wcale nie koncentrujcie się na tym, co z definicji jest słodkie – ciastkach, cukierkach, słodkich przetworach. Przekonajcie się, ile cukru jest w tych produktach, które wcale słodkie nie są. Z których sporządzamy obiady. Które podajemy dzieciom, będąc święcie przekonanymi, że są zdrowe i przyczyniają się do prawidłowego rozwoju naszych pociech. Ile cukru zjadamy, w ogóle o tym nie wiedząc!
Zobaczcie – mówiła dr Ewa – Bóg dał człowiekowi całe ziarno, a ten wziął z niego tylko białą mąkę. A co robimy my dzisiaj? Przekształcając to w „smakołyki”, wymyślając kolejne ciasta i ciasteczka, umilając sobie życie innymi przetworzonymi produktami, sami robimy dla siebie truciznę. I tu jest źródło cywilizacyjnych chorób. Zapamiętałam to dokładnie, choć od tamtej chwili minęło już ponad piętnaście lat. Mój pobyt na Kaszubach był całkowicie wypełniony rozmaitymi zajęciami: ćwiczeniami na świeżym powietrzu, wycieczkami po tej malowniczej krainie. Nie pamiętam, bym choć raz czuła tam głód. Po posiłkach dostawaliśmy do picia wodę mineralną. W tamtym czasie moim głównym problemem ze zdrowiem były zimowe przeziębienia. Każdego roku wraz z nadejściem zimy zaczynały się moje infekcje, grypa. Dowiedziałam się od pani dr Dąbrowskiej, że właśnie zakończyła się moja przygoda z zimowymi grypami. Nie uwierzyłam jej.

Cdn.

 

 

 

Leave your comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *