Wywiad z opiekunką miesiąca – Jolantą Grad
Agata: Na samym początku chciałabym Pani bardzo podziękować za chęć udzielenia wywiadu. Słyszałam, że ma Pani duże doświadczenie w pracy w opiece, bo wykonuje Pani ten zawód od ok. 8 lat, z czego 3 lata jeździ Pani na zlecenia z nami. Ogromne gratulacje i podziękowania, że wybrała Pani właśnie tę profesję polegającą na pomocy innym. Dlatego właśnie mam pytanie: jak zaczęła się Pani przygoda z zawodem opiekunki i jak wyglądało Pani pierwsze zlecenie?
Jolanta: Moja przygoda rozpoczęła się przypadkowo. W tamtych czasach pracowałam w zakładzie produkcyjnym w mojej miejscowości. Była to stała i stabilna praca, w której pracowałam już 20 lat. Praca w zakładzie nie należała do łatwych i często wracałam wyczerpana do domu. Pewnego dnia odwiedziła mnie koleżanka i zaproponowała mi wyjazd do opieki. Przez długi czas zastanawiałam się nad tą propozycją, ponieważ bałam się wyjazdu. Nie znałam wtedy dobrze języka niemieckiego, a także nie byłam pewna, czy
poradzę sobie z nowym wyzwaniem. Wyjazd miał trwać 4 tygodnie, a ja miałam zastąpić moją koleżankę. Mimo wątpliwości poczułam, że warto zaryzykować, więc zgodziłam się i w czasie urlopu wyjechałam do tej rodziny na zastępstwo. Do opieki miałam pana, który był leżący. Moja koleżanka wytłumaczyła mi wszystko i sporządziła listę najważniejszych rzeczy,
ponieważ nie znałam języka. Dzięki determinacji udało mi się z nimi porozumieć. Po nowym roku wróciłam do swojego normalnego życia w Polsce, do swojej pracy. W maju moja koleżanka zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy nie chciałabym wyjechać do tej samej rodziny po raz drugi, ponieważ bardzo im się spodobałam i chcieliby, abym do nich powróciła. Podjęcie tej decyzji było dla mnie trudne, ponieważ miałam umowę o pracę na czas nieokreślony, adodatkowo nasz system pracy nie pozwalał na branie urlopów w okresie letnim. Kolejny wyjazd równałby się z wypowiedzeniem umowy. Musiałam postawić wszystko na jedną kartę. Pomyślałam sobie, że jeśli nie zaryzykuję, to później mogę tego żałować. Postanowiłam zatem spróbować – jeśli mi się nie uda, to po prostu wrócę. Udałam się do mojego pracodawcy i opowiedziałam mu o sytuacji. Już na początku przeczuwał, że będę chciała wyjechać w czasie urlopu, tak jak poprzednim razem, jednak tym razem sytuacja była inna. Przekonał mnie, że sobie poradzę, a w razie czego chętnie mnie przyjmie z powrotem w przypadku niepowodzenia. Pewna swojej decyzji, złożyłam wypowiedzenie i do dziś już tam nie wróciłam. I tak to wszystko się zaczęło.
Agata: Jak długo wyjeżdżała Pani do tego pana? Jak poradziła sobie Pani bez znajomości języka i jakie sposoby stosowała Pani, aby się go nauczyć?
Jolanta: Zostałam u tej rodziny przez półtora roku, było to w Baden-Baden. Wtedy znałam tylko podstawowe zwroty i cały czas chodziłam ze słownikiem. Z córką podopiecznego często śmiałyśmy się z tego, że wszędzie w domu na szafkach, w łaziencen przyklejałam karteczki z nazwą danego przedmiotu. ale dzięki temu udało mi się podszlifować ten język. Następnie pracowałam w Bonn u starszej pani, która z zawodu była doktorem. Po jej odejściu znalazłam kolejne zlecenie w Bonn i tam pracowałam przez 4 lata u małżeństwa, gdzie pan był byłym ambasadorem w Kairze. Bardzo miło wspominam to zlecenie, było to bardzo sympatyczne i inteligentne małżeństwo. Dzięki seniorowi nauczyłam się języka, był bardzo cierpliwy i często rozmawialiśmy. Pracowałam tam aż do czasu, gdy podopieczny zmarł, a seniorka została umieszczona w domu opieki. Później miałam jeszcze kilka zleceń aż w końcu trafiłam na Aktivmed24
Agata: Myślę, że sposób z karteczkami mógłby się przydać także innym opiekunom. Wyjeżdża Pani z nami już ponad 3 lata, z czego przez 2 lata jeździła Pani na jedno zlecenie do pana Gerharda. Podopieczny niestety podupadł na zdrowiu przez pogarszającą się chorobę. Pani pomimo trudności świetnie sobie Pani poraziła. Jakie ma Pani wspomnienia ze zlecenia w Stuttgardzie ? Może wydarzyła się jakaś anegdotka na tym zleceniu?
Jolanta: Tak, niestety niedawno zmarł. Kiedy przyjechałam do Pana Gerharda, był już na wózku inwalidzkim i miał 91 lat, ale był bardzo przyjazny i gadatliwy. Praca z podopiecznymi, którzy lubią rozmawiać dała mi możliwość pogłębienia znajomości języka niemieckiego. Wieczorami często rozmawialiśmy po 2 lub 3 godziny, a Pan Gerhard opowiadał mi o swoim
życiu. Często żartowaliśmy, że wiem o nim naprawdę wiele, nawet kiedy się urodził i w jaki sposób, ponieważ nieraz takie szczegóły mi opowiadał. Niestety jego zdrowie z wiekiem coraz bardziej się pogarszało. Zawsze gdy odjeżdżałam, musiał upewnić się kilkakrotnie czy wrócę do niego. Odpowiadałam z uśmiechem, że wrócę i nie zostawię go. Dobrze mi się tam pracowało, nigdy nie było żadnych problemów z rodziną czy z podopiecznym. Ostatni rok był trudniejszy, ponieważ demencja pogorszyła się i pan Gerhard często budził się w nocy lub miewał halucynacje, chcąc jechać do pracy lub do szkoły. Po konsultacji z córką podopiecznego i lekarzem senior dostał leki, a noce były troszkę spokojniejsze. Nie chciałam opuszczać tego zlecenia, ponieważ obiecałam mu, że zaopiekuje się nim do końca jego życia. To choroba nim kierowała, nie robił tego złośliwie, a rodzina też była w porządku, więc dałam radę.
Nie wiem czy Pani wie, ale aktualnie opiekuje się teściową córki pana Gerharda. Kiedy zmarł, córka zapytała mnie czy nie chciałabym zająć się jej teściową,. Pozwolę sobie powiedzieć, że rodzina nie chciała mnie wypuścić, ponieważ mieli już do mnie zaufanie i wiedzieli jak zajmowałam się panem Gerardem.
Agata: Bardzo się cieszę, że poradziła sobie Pani, nie poddała się. A wracając już do obecnych czasów – na pewno wiele opiekunek i opiekunów czytających ten wywiad zastanawia się jak to jest na szteli ? Czy może ma Pani jakieś rady dla początkujących Opiekunów ?
Jolanta: Zawsze warto zachować pogodę ducha, nawet gdy nie mamy dobrego humoru. Nie należy pokazywać swojego złego nastroju, ponieważ może to zniechęcić pacjenta i utrudnić pracę. Wszyscy mamy problemy prywatne, ale nie powinniśmy ich okazywać na zewnątrz w obecności podopiecznego lub jego rodziny. W przeciwnym razie nasza postawa może zostać odebrana negatywnie. Z drugiej strony, jeśli zaczynamy dzień z uśmiechem, tworzymy pozytywną atmosferę, która przyciąga dobre rzeczy. Pamiętajmy, że jeśli jesteśmy życzliwi i dobrymi ludźmi, to dobro wraca do nas w końcu samo.
Agata: Piękne rady i słowa Pani Jolu. Nawiązując do samej pracy opiekunki- czy uważa Pani, że dobra opiekunka powinna mieć jakieś konkretne cechy charakteru lub umiejętności ?
Jolanta: Dużo empatii i cierpliwości przede wszystkim oraz nie poddawanie się to kluczowe cechy w pracy z podopiecznymi. Nie powinno się być roszczeniowym i uważać, że wszystko nam się należy, ponieważ wtedy nasze działania mogą okazać się nieskuteczne. W pracy z innymi trzeba zachować troszkę pokory i szacunku dla drugiego człowieka.
Agata: To bardzo ważne cechy charakteru. Jeździ Pani z Aktivmed24 już ponad 3 lata. Czy jest Pani zadowolona z firmy ? Czy poleca Pani wyjazdy właśnie z nami ?
Jolanta: Nigdy nie narzekałam i nie zamierzam. Ja jestem taką osobą, jak już pewnie Pani zauważyła, która długo jeździ na to samo zlecenie. To może być troszkę moja wada, ale przyzwyczajam się do dobrych ludzi i szkoda mi ich zostawiać.
Agata: Bardzo się cieszę, że jest Pani zadowolona. To dla nas, jako firmy kluczowa sprawa aby panie oraz panowie, którzy współpracują z nami czuli i pamiętali, że zawsze służymy pomocą. A ma Pani jakieś swoje metody na spędzania czasu z podopieczną?
Jolanta: Teraz często wychodzę z podopieczną na spacery. Niedaleko domu jest piękny park, który bardzo lubimy odwiedzać. Podopieczna również lubi czytać gazety i grać w chińczyka. Jest troszkę przeciwieństwem pana Gerharda, który nie lubił czytać gazet, ale za to uwielbiał rozmawiać. Pani jest jednak mało rozmowna. Również choruje na demencję i często, gdy pytam ją o jakieś wydarzenie, chce mi opowiedzieć, ale nie pamięta wszystkich słów i tylko zaczyna się denerwować. W takiej sytuacji uspokajam ją, mówiąc, że opowie mi innego dnia.
Agata: Czy jest Pani osobą, która wolny czas na szteli lubi spędzać aktywnie na jakichś spacerach lub wycieczkach czy raczej spokojnie zregenerować siły w domu?
Jolanta: Gdy mam czas wolny lubię wychodzić na Nordic Walking do parku lub zrobić sobie wypad na miasto, jeśli pogoda na to pozwala. Jeśli jest pochmurno to wtedy zostaję w domu, czytam, oglądam lub uczę się.
Agata: Czy są jakieś rzeczy, bez których nie wyobraża sobie Pani wyjazdu na zlecenie?
Jolanta: Tak jak wspominałam w czasie wolnym chodzę na Nordic Walking, tak że zabieram ze sobą swoje kijki. Również nie opuszczam domu bez mojego laptopa, dzięki któremu mogę być w stałym kontakcie z rodziną, oraz załatwiam swoje sprawy. Nie jestem w stanie bez niego funkcjonować
Agata: Super, ma Pani naprawdę ciekawe pasje. A jak lubi Pani spędzać czas podczas pobytu w domu?
Jolanta: Mam wielki ogródek , a przez to dużo pracy. Uwielbiam kwiaty, a zwłaszcza tulipany, a najlepiej żółte. Właśnie ta Pani do której teraz jeżdżę też uwielbia tulipany i zawsze na stole musi być bukiet kwiatów. Dzięki temu jest bardzo szczęśliwa.
Agata: Świetnie! Jeszcze raz dziękuję Pani Jolu za zgodę na wywiad i za naprawdę przemiłą rozmowę. Życzę Pani wszystkiego dobrego, dużo zdrówka dla Pani, dla całej rodziny i uśmiechu na każdy dzień. Jest Pani człowiekiem wielu pasji i bardzo radosną osobą, dlatego rozmowa była naprawdę ciekawa.
Jolanta: Dziekuje bardzo za miłe słowa i za wywiad. Aż przypomniało mi się jak Pan Gerhard zawsze mi mówił “Jolu ty jesteś moim aniołem”. To jest bardzo miłe jak widzisz, że ktoś cię szanuje i docenia twoją pracę. To daje mi motywacje do pracy, dlatego zawsze powtarzam, że dobro wraca i dobrze być dorbym człowiekiem.