Opiekun na wagę złota

Opiekun to codzienny towarzysz osoby, która z różnych powodów utraciła siły i możliwość zadbania o siebie, co sprawia, że wymaga pomocy. Podejmując tę pracę, należy pamiętać, że przede wszystkim wymaga ona zrozumienia.

Karaty opiekuńczości – jak je zdobyć?

Brzmi to wzniośle, ale w jaki sposób te piękne słowa wcielić w życie? Z pomocą może przyjść teza o humanistycznej koncepcji troskliwości, którą wyrażają tzw. czynniki karatowe. Opisała ją kiedyś amerykańska pielęgniarka Jean Watson.

 

Opiera się ona na przekonaniu, że opieka w ramach wykonywanej pracy nie może być obowiązkiem, lecz musi być powołaniem. Człowiek słaby, wymagający opieki, nie pragnął wcale utracić zdrowia i witalności i stać się zależny od innych. Z pewnością sytuacja bezradności i bezsilności go frustruje. Może być wtedy uciążliwy, a nawet przykry. Jak temu zaradzić? Okazując mu złote serce. Jest to trudne, ale z odpowiednim nastawieniem można osiągnąć wspaniałe efekty. Gdy piąty raz podopieczny pyta nas o to samo, warto wziąć go za rękę, zapytać, kogo przedstawia stojące obok zdjęcie, lub postawić przedmiot, którym podopieczny jest zainteresowany, w zasięgu jego wzroku.

Po pierwsze człowiek

Jean Watson wskazała uniwersalne sposoby stworzenia dobrych relacji z podopiecznymi. Niektórzy widzą w nich podstawową wadę: nie można ich sobie zaaplikować w postaci pigułki. Choć wymaga to dużego wysiłku, trzeba je w sobie rozwinąć. Podstawą opiekuńczości jest postawienie na pierwszym miejscu człowieczeństwa. Chory i niepełnosprawny człowiek może niekiedy tracić kontrolę w stresujących sytuacjach i nie mieć pełnej świadomości, co się do niego mówi. Jednak jeśli okażemy mu wsparcie, na pewno  odczuje, że wciąż pozostaje dla nas pełnowartościowym człowiekiem. Czasem wystarczy niewiele: uśmiech, łagodny wyraz twarzy, kojący ton głosu.

Wiara w to, że “damy radę!”

Druga zasada mówi o potrzebie wpajania nadziei i wiary. Nie chodzi tu jednak o obiecywanie złotych gór, lecz o codzienne wzmacnianie poczucia własnej wartości pacjenta. Jak to wygląda w praktyce? Czasami wystarczy powiedzieć: „Uda ci się podnieść filiżankę”. Albo: „Wierzysz, że zrobimy to ćwiczenie? Ja wierzę”.

Istotną rolę odgrywa też wrażliwość. Szorstkie słowo w sytuacji gdy tracimy siły potrafi podciąć nam skrzydła. Wrażliwość natomiast działa jak bumerang. Podejście pełne łagodności udziela się innym i rodzi spokój. Wykonując czynności pielęgnacyjne, opiekun powinien postępować spokojnie, dając tym samym podopiecznemu pewność, że wszystko, co robi, jest słuszne i potrzebne, nawet gdy czasem sprawia ból. W ten sposób zdobywamy zaufanie podopiecznego.

Magiczna siła zrozumienia

Nie można zapominać, że każdy człowiek ma prawo do pozytywnych i negatywnych emocji. Opiekun może je przeżywać poza miejscem przebywania podopiecznego, może na chwilę wyjść, aby się uspokoić i zebrać myśli. Podopieczny raczej nie ma takiej możliwości. Negatywne uczucia pojawiają się rzadziej, gdy zaczynamy je akceptować. Tak działa magiczna siła zrozumienia i przyzwolenia na to, co zwyczajnie ludzkie. Widząc rosnącą falę złości, nie można mówić: „Nie wściekaj się. Nie masz powodu”.  Powód jest, ale może trudno nam go pojąć. Zamiast tego lepiej powiedzieć: „Widzę, że jesteś zły” lub „Zdaje się, że coś cię zasmuciło”. Nie jest konieczne trafienie w punkt z nazwaniem emocji. Najważniejsze, że podopieczny czuje, że jego emocje kogoś obchodzą. Należy być delikatnym i taktownym, łatwo bowiem stać się stroną w rodzinnych konfliktach – nazywanie emocji nie powinno pociągać za sobą oceniania kogokolwiek („Jesteś zły, bo on na to zasłużył”).

Opiekun – tłumacz emocji

Opiekuńczość przynosi nam obustronne korzyści – uczymy się od siebie nawzajem. Poznając podopiecznego, opiekun staje się jego tłumaczem. Zna reakcje, rozumie ich znaczenie i przekazuje je tym, którzy często żyjąc z chorym czy starszym, tak naprawdę w ogóle go nie rozumieją. Tak było w przypadku niemówiącego 95-letniego podopiecznego naszej opiekunki Ewy, który uderzeniem ręką w stół manifestował niechęć do zrobionej przez wnuczkę herbaty miętowej. Dziewczyna uważała, że dziadek jest złośliwy, natomiast on komunikował, że ma uczulenie na miętę. To pani Ewa wyjaśniła, w czym był problem.

Szacunek i empatia – klucz do sukcesu

Bez szacunku do drugiego człowieka raczej trudno być dobrym opiekunem. Nie trzeba inwestować w kosztowne szkolenia, by się tego nauczyć. Trzeba bardzo chcieć pomagać. I co ważne – wypracowując w sobie umiejętność pomagania inwestujemy także sami w siebie. Dużo łatwiej jest żyć wśród ludzi, rozumiejąc emocje tych, których mamy wokół siebie. Jak zacząć? Dobrym pomysłem jest analiza przeszłości i sprawdzenie, czy jesteśmy w stanie wśród wydarzeń z naszego życia wyróżnić takie, które obrazują jeden lub więcej czynników opiekuńczości wypisanych przez Jean Watson. Pomyśl, jak z tym jest u Ciebie.

Leave your comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *